Dziś Kościół z radością i wdzięcznością wspomina dwóch filarów swojej historii – świętych Apostołów Piotra i Pawła. Dwie postacie, tak różne, a zarazem tak sobie bliskie. Dwa życiorysy, które opowiadają o jednym Panu. Dwie drogi, które spotkały się w jednej misji: w głoszeniu Ewangelii i budowaniu Kościoła.
Piotr był pierwszym. Powołanym znad jeziora Galilejskiego. Rybakiem, człowiekiem prostym, uczniem Jezusa od początku. Towarzyszył Mistrzowi przez trzy lata – słuchał Jego nauczania, widział cuda, doświadczył przemienienia na górze Tabor. Ale i jego wiara przechodziła przez noc: zaparł się Pana w godzinie próby. A jednak to właśnie jemu – słabemu, a potem skruszonemu – Jezus powierzył władzę pasterską: „Ty jesteś Piotr – Skała – i na tej skale zbuduję mój Kościół”.
I właśnie Piotrowi – jak pisze św. Paweł – jako pierwszemu spośród uczniów ukazał się Zmartwychwstały. To nie przypadek. Bóg nie buduje Kościoła na ludziach idealnych, ale na tych, których serce da się przemienić. Na tych, którzy zapłakali nad swoją słabością i pozwolili się poprowadzić łasce.
A potem był Paweł. Późne powołanie. Wręcz skandal – przecież to on prześladował uczniów Chrystusa. Był obecny przy kamienowaniu Szczepana. Chciał zniszczyć Kościół. I właśnie jemu ukazał się Pan – światłość nadprzyrodzona pod Damaszkiem, głos: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?”. Z człowieka grozy – apostoł łaski. Z prześladowcy – głosiciel Chrystusa aż po krańce świata.
Zobaczmy: Jezus nie wzywa wszystkich w ten sam sposób. Piotr – powołany z łodzi. Paweł – porażony światłem. Piotr – świadek pustego grobu. Paweł – świadek objawienia. Piotr – mówił do Żydów. Paweł – do pogan. Różne temperamenty. Różne języki. Inna wrażliwość, inne drogi. Ale jedno źródło: Pan. Jeden fundament: Chrystus. Jeden cel: budowanie Kościoła.
To właśnie dlatego Kościół wspomina ich razem. Nie dlatego, że byli podobni – ale dlatego, że byli wierni. Złożyli swe życie w ofierze – nie tylko przez śmierć męczeńską, ale przez całe życie głoszenia, posługi, modlitwy, cierpienia i odpowiedzialności. I to dlatego są dla nas dziś nauczycielami i przewodnikami.
Dzisiejsza uroczystość to nie muzealna ekspozycja dwóch świętych. To pytanie o naszą wierność. To przypomnienie, że Bóg może powołać każdego – i rybaka, i faryzeusza. To wezwanie, że różnorodność nie niszczy Kościoła – przeciwnie, w Duchu Świętym może go ubogacić i umocnić.
Piotr i Paweł budowali Kościół przez głoszenie prawdy. Nie zawsze wygodnej. Nie zawsze przyjmowanej z entuzjazmem. Często za cenę odrzucenia, więzienia, prześladowania. Ale mówili, jak mówił ich Pan. Bez kompromisów. Bo Ewangelia nie jest produktem, który trzeba sprzedać. Jest Słowem, które trzeba ogłosić.
To samo zadanie stoi dziś przed nami. Chrześcijaństwo nie jest dekoracją życia. Nie jest emocjonalną opowieścią ani religijnym tłem dla zwyczajów. Chrześcijaństwo to świadectwo. Nie tylko w słowach – w życiu. Wierność, przebaczenie, miłość, ofiara. To Kościół, który nie jest ideą – ale wspólnotą wierzących. Tworzoną przez nas. Tu i teraz. W rodzinach, parafiach, relacjach. Także w cierpieniu i niezrozumieniu.
I może przyjdzie dzień, kiedy świadectwo będzie od nas wymagać więcej niż tylko odwagi opinii. Może przyjdzie czas, kiedy trzeba będzie wytrwać w ciemności. Przetrwać próbę. Może nawet oddać coś z siebie – zdrowie, godność, spokój. Może i życie. Czy jesteśmy gotowi?
Piotr był. Paweł był. Każdy po swojemu. Ale obaj – całkowicie.
Prośmy dziś Boga, abyśmy – przez ich wstawiennictwo – i my stali się żywym świadectwem Ewangelii. Abyśmy nie bali się różnic, ale szukali jedności w Chrystusie. Abyśmy budowali Kościół nie na sobie, ale na Skale, którą jest Pan. Abyśmy, jak oni, mogli powiedzieć: „W dobrych zawodach wystąpiłem, wiary ustrzegłem, bieg ukończyłem”.
Dodaj komentarz