IV NIEDZIELA WIELKANOCNA

„Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je” (J 10,27). W tym krótkim zdaniu Jezus zawarł prawdę odnoszącą się do życia każdego Jego ucznia. Z jednej strony jest Bóg: Ojciec, Syn i Duch Święty, a z drugiej człowiek. W tym przedziwnym układzie dla Boga charakterystyczne jest to, że nas zna, widzi nasze serca i dostrzega to wszystko, co zamyślamy i czynimy. Co więcej, spogląda na nas z właściwą sobie przenikliwością, równocześnie otaczając nas swoją miłością, troską i hojnością. Krótko mówiąc – Bóg wie o nas wszystko! Zna naszą życiową sytuację, dostrzega, czego potrzebujemy, i obdarza wszystkim, co jest niezbędne do wypełnienia zadań, jakie przed nami stawia. Oczywiście przygotowuje nas i obdarowuje nie wedle naszej ograniczonej miary czy jedynie ludzkich wyobrażeń, ale w sposób niepomiernie obfitszy.

Z naszej strony domaga się to tylko jednego – słuchania Jego głosu! Chodzi o całościowe nastawienie na słuchanie Boga, co niewątpliwie dokonuje się w przestrzeni eucharystycznej. Dlatego na początku Mszy św., przepraszając Boga za nasze grzechy, prosiliśmy również o to, abyśmy mogli godnie przyjąć Jego słowo. Wszyscy bowiem, którzy przyznają się do Chrystusa i uważają się za chrześcijan, są nimi rzeczywiście, jeśli kierują się jedynie głosem Boga. To oznacza, że usiłują ten głos wyłowić i rozpoznać wśród wszystkich docierających do nich szumów tego świata. Na słowo Boga reagują pełnią otwarcia i posłuszeństwa, bo uważają je za jedyny i nieomylny drogowskaz, toteż starają się, aby mu nigdy nie uchybić. Nie pozwalają zatem, aby którekolwiek ze słów Bożych upadło na ziemię przez zaniedbanie, zlekceważenie czy świadome odrzucenie go.

Jakże często jednak przestajemy na Boże słowo właściwie reagować, a potem go w ogóle nie słuchamy, bo czujemy, że domaga się ono zdecydowanej i gruntownej przemiany życia, co nie jest po naszej myśli. Chętnie otwieramy się wówczas na podszepty tego świata, które jak wezbrana w czasie powodzi rzeka płyną ku nam ze środków masowego przekazu. W życiu prawdziwych wyznawców Chrystusa takie postępowanie jest niedopuszczalne, gdyż każde słowo, które wypowiada Jezus, powinno być dla nich codziennym pożywieniem. Kiedy o tym myślimy, to trudno nie zapytać: Czy potrafimy w taki sposób korzystać ze słowa Bożego? Czy codziennie bierzemy do ręki Ewangelię z ogromnym pragnieniem i nadzieją, że ogarniając nasz umysł, uczucia, emocje i wszystko, co nas stanowi, przemieni nasze serca oraz przewartościuje myślenie i przeobrazi życie wedle Bożych zamysłów?

„Moje owce słuchają mego głosu”. Dlaczego mamy słuchać? Ponieważ wsłuchując się w głos Chrystusa, osiągamy szczyt radości, o czym daje świadectwo Jan Chrzciciel, wyznając: „przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu” (J 3,29).

„Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne” (J 10,27-28). Słuchanie głosu Jezusa sprawia, że wkracza On w nasze życie, aby obdarzyć nas swoim życiem, a my, posłuszni Jego wezwaniu, podążamy za Nim do domu Ojca. Jest bowiem zgoła bezowocnym i bezsensownym słuchanie, które nie wiedzie nas drogą Bożą. Uczestnicząc w Eucharystii, modląc się i systematycznie otwierając karty Pisma Świętego, rzeczywiście kroczymy po drogach Jego woli i coraz lepiej i pełniej odkrywamy, kim Bóg dla nas jest. A odkrywając to, równocześnie wzrastamy w Jego mądrości i przekonaniu, że nikt nie kocha nas bardziej niż On, a zatem nikt nie może nam wskazać lepszej drogi. Postępujemy więc za Nim, a On przez święte sakramenty umocni w nas to, co zapoczątkował na chrzcie. Pragnie bowiem, aby Jego życie nieustannie w nas się rozwijało, abyśmy przynosili owoc obfity (por. J 15,5).

Bóg jest nieustannie gotowy napełniać nas swymi łaskami i darami i czyni to. Obyśmy tylko byli wystarczająco czujni i potrafili się na nie otworzyć! Czy zatem jesteśmy owcami zapatrzonymi i zasłuchanymi w Dobrego Pasterza, pragnącymi, by Jego spojrzenie zawsze spoczywało na nas, bo wiemy, że tylko wtedy możemy się czuć bezpieczni? Pan Jezus zapewnia przecież: „Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca” (J 10,28-29). Słuchanie głosu Boga sprawia także, że nikt i nic bez naszego przyzwolenia nie może nas od Niego odłączyć ani nam zaszkodzić, a tym bardziej nas unicestwić. Znajdujemy się bowiem w miłujących dłoniach Boga.

Czy więc tak postrzegamy Dobrego Pasterza? Czy czujemy się bezpieczni i szczęśliwi, bo On troszczy się o nas? Czy staramy się wytrwać w łasce, czy sprzeciwiamy się Jego słowom, tak jak słyszeliśmy o tym w czytaniu z Dziejów Apostolskich? Przecież każde niezadowolenie, sprzeciw, bunt czy opór względem Jego woli może doprowadzić do niewyobrażalnej tragedii – grozi nam, że w końcu sami uznamy się za niegodnych życia wiecznego, przed czym przestrzega nas św. Paweł (por. Dz 13,46).

Obyśmy zawsze wielbili słowo Pańskie i radowali się nim, pamiętając, że Bóg jest większy od wszystkich i zawsze nas szuka, by przebaczyć nam grzechy i wziąć w ramiona

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*