III NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

Telewizja Polska co jakiś czas przypomina jakże ważny w kinematografii polskiej film Krzysztofa Kieślowskiego Dekalog I. To opowieść o ojcu i synu. Ten pierwszy jest wykładowcą na wyższej uczelni. Był wychowywany w rodzinie katolickiej, ale pod wpływem studiów odszedł od Boga. Jego bożkiem stał się komputer. Pomiędzy ojcem i synem istnieje wielka więź, bowiem matka przebywa za granicą na stypendium naukowym. Ta więź sprawia, że również chłopiec staje się fanem komputera i jego możliwości. Rzeczywistość Boga w ich życiu praktycznie nie istnieje. Ciotka, którą rewelacyjnie gra Maja Komorowska, próbuje mu pokazać, że oprócz nauki istnieje rzeczywistość pozaziemska, jakiej nie da się zmierzyć i wyliczyć. Jakże wstrząsająca staje się opowieść w momencie, kiedy ojciec wylicza za pomocą komputera, że znajdujący się nieopodal ich domu zamarznięty staw nadaje się do jazdy na łyżwach, po czym zezwala synowi na taką zabawę. Niestety lód pęka, a syn ginie. Główny bohater w rozpaczy udaje się do się kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej i wywraca drewniany ołtarz oraz zapalone świece. Film kończy symboliczna scena: rozlany wosk spływa na podobieństwo łez z oczu Maryi. Zamiast nawrócenia pojawia się bunt i złość zrozpaczonego rodzica.

Przesłanie filmu jest jednoznaczne: człowiek zadufany w sobie nawet w chwilach dramatycznych nie jest w stanie wrócić do Boga. A przecież Ewangelia mówi: „Lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie”. Te słowa czytane co roku w Wielkim Poście powinny być dla nas swoistym memento – przypomnieniem, że każdy potrzebuje nawrócenia. A skoro tak, to trzeba dostrzec w dzisiejszej liturgii słowa konkretne wskazania, które Bóg i Kościół dają współczesnemu człowiekowi.

Pierwsze czytanie ukazuje wydarzenie z życia Mojżesza, do którego Bóg przychodzi w gorejącym krzaku i objawia swoje Imię: „JESTEM, KTÓRY JESTEM”. Opisana scena ukazuje umiejętność odczytywania znaków danych przez Boga. Chodzi więc o naśladowanie Mojżesza w odpowiadaniu na Boże wezwanie. Te znaki są często zaskakujące, nieraz nawet bolesne. 11 marca 2004 roku wszystkimi wstrząsnął zamach w pociągu na przedmieściach Madrytu. Jeden z Polaków tam pracujących opowiadał, że przeżył największe rekolekcje swojego życia. Spóźnił się bowiem na pociąg, który – jak się później okazało – nigdy nie dojechał do celu. Dwustu zabitych i ponad tysiąc pięciuset rannych – to ogrom tragedii. Ten człowiek mógł być wśród nich.

Dla nas to także znak, który trzeba odczytać. Jest to znak zła coraz bardziej ogarniającego współczesny świat. Może nim być również w naszym otoczeniu kolejna kłótnia, odejście kogoś bliskiego czy brak chęci przebaczenia. Jeśli dziś czytamy Księgę Wyjścia – wręcz przepełnioną znakami – to musimy zadać sobie pytanie, czy Bóg nie daje nam konkretnych znaków, abyśmy się opamiętali i wreszcie nawrócili. Dla niektórych może to być wyjście z wszechogarniającej beznadziei, z panoszącego się nałogu.

W drugim czytaniu św. Paweł wzywa: „Nie szemrajcie”. I to właśnie jest kolejna wskazówka. To wezwanie można tłumaczyć następująco: zacznijcie przyjmować zrządzenia Bożej opatrzności niezależnie od tego, jakie one są. Choroba, cierpienie, smutek, zdrada – można z nimi żyć. Ojciec Pio, jeden z najbardziej znanych stygmatyków i spowiedników dwudziestego wieku, tak napisał do swojej penitentki złożonej długotrwałą chorobą, chcąc ją pocieszyć: „Bóg dopuszcza krzyże, które musisz dźwigać, ale jednocześnie obdarza Cię swoją łaską, która jest mocą”. Jeśli człowiek ma się nawrócić, to nie tylko powinien odczytać znaki, które Bóg objawia, ale nade wszystko musi przestać narzekać, musi bardziej zaufać Bogu. Zatem drugie pytanie, które trzeba zadać w kontekście dzisiejszych czytań liturgicznych brzmi następująco: Czy umiem trwać przy Chrystusie mimo doświadczeń losu? Niestety wielu (przede wszystkim młodych) odchodzi od Boga, ponieważ na przykład nie dostali się na studia czy nie mogą dojść do porozumienia z najbliższymi, a przecież tak gorliwie prosili o to Boga.

Dzisiejsza przypowieść o drzewie figowym jest także bardzo wymowna. Ta perykopa uświadamia nam wszystkim, że Bóg zawsze daje szansę. Tak jak nie wycina się od razu nieowocującego drzewa, tak człowiek będący daleko od Boga ma możliwość nawrócenia. Wspomniany wcześniej uratowany Polak zrozumiał, że Bóg dał mu jeszcze jedną szansę. Wyspowiadał się i przyjął Komunię Świętą.

Otrzymać szansę to znaczy ustawić na nowo swoją hierarchię wartości, czyli odpowiedzieć sobie na pytanie, co się najbardziej w życiu liczy. Danie szansy oznacza ponowne obdarowanie każdego z nas przez Boga zaufaniem – tak często niezasłużonym. Bóg mówi: „Tyle razy mnie zawiodłeś, tyle razy zgrzeszyłeś, tyle razy mówiłeś, że nie masz czasu, a Ja ci daję kolejną szansę! Skorzystaj z niej!”.

Nawrócenie jest wpisane w nasze człowieczeństwo. Stanowi ono przede wszystkim powrót do wierności. Kardynał Leon Joseph Suenens mawiał: „Chrześcijanin musi być w każdej chwili gotów na dwie rzeczy: na przyjęcie Komunii Świętej i na śmierć”. Obyśmy stale mieli na uwadze tę radę.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*